Indianin jako maskotka medialna
(wykorzystanie wizerunku Indian w filmie, literaturze oraz jako logo i maskotki szkół i drużyn sportowych itd.)
Już od dnia, w którym Kolumb natknął się na Amerykę, filozofowie, artyści, pisarze kreują ideę Indianina. Zawsze był to wizerunek określający i usprawiedliwiający działanie Ameryki wobec ludów tubylczych. Dzisiaj, kiedy Indianie na całym kontynencie walczą o uwolnienie się od swych fikcyjnych karykatur, pomiędzy nimi a "białymi" wciąż stoi "idea" utrudniająca ich zrozumienie i zobaczenie takimi, jakimi są naprawdę. Już dla Kolumba i dla późniejszych odkrywców ludy na Nowym Kontynencie zostały sprowadzone do jednej nazwy " Indianie" i z miejsca stali się symbolem europejskiej fantazji, uosabiając tęsknotę za łatwiejszymi czasami albo wyobrażenia dzikusów mających kontakty z szatanem.
Dzisiaj indiańskie motywy i akcenty nie przestrzegają granic państwowych, kulturowych ani... przyzwoitości. Ukazują się "indiańskie" mokasyny, samochody, t-shirty, kurtki i czapeczki z emblematami klubów sportowych i uniwersytetów, a ostatnio nawet margaryna, dżinsy i czekoladowe batony (w końcu czekoladę wymyślili Aztekowie); problem jednak jest w tym, że w większości są to karykaturowe motywy graficzne, które powielają fałszywe stereotypy i zamiast być chlubą dla Indianina, ośmieszają go i obrażają.
Obraz Indianina został w dużej mierze ukształtowany przez jezuickie "Listy budujące a ciekawe". Wizerunek przeniesiony przez ich sprawozdania i relacje z XVII w utrwalił się w umysłach białych tak mocno, że trudno go złamać u kogoś, kto nie miał z tymi narodami żadnego kontaktu. Wciąż jeszcze w stosunku Europejczyków do Indian znaleźć można odcień lekceważenia czy pobłażania nawet, jeśli jest on połączony z nutką sympatii do "szlachetnego dzikusa". Świadomość faktu, że przekazywane przez misjonarzy relacje były raczej interpretacją niż sprawozdaniem z pewnością pozwoliłaby na nabranie większego szacunku dla tak złożonych i bogatych kultur. Również jeńcy wojenni piszą swoje pamiętniki, wreszcie pojawiają się profesjonalni historycy, nadający tym wszystkim zapiskom swoje interpretacje. W najwcześniejszej literaturze pojawiły się cztery różne podejścia do krajowców:
- Indianin to półczłowiek, niebezpieczny dla białych, stwór zwierzo-podobny (Kapitan John Smith)
- bezbożny dzikus, lecz nadający się do nawrócenia (Alexander Whitaker)
- obiekt przesadnego podziwu, co prowadzi- przez niezrozumienie kultury- do powstania mitu "szlachetnego dzikusa" (Thomas Morton)
- nie dający się do skorygowania, wręcz zbrodniczy typ (Edward Johnson)
Spoglądanie na kulturę tubylczą przez pryzmat europocentryzmu, był powodem deformowania obrazu Indian, a literatura tego okresu nabrała charakteru anty-indiańskiej propagandy, nie wolnej od kłamliwej fikcji. Późniejsza literatura przygodowa, nie zawsze wroga Indianom, nie potrafiła przedstawić prawdy, a tłumaczom zamazywała prawdziwy obraz, działając mitotwórczo. Przeciętny czytelnik dochodził do wniosków, że garstka dzikich, sprzeciwiająca się ucywilizowaniu, bezprawnie okupowała ogromne obszary, których i tak nie umiała wykorzystać. Musiał on uwierzyć, że Indianin napadał na białych kolonistów, zabijając i skalpując.
Do Europy, w tym do Polski literatura docierała w tłumaczeniach i w większości była adresowana do młodego pokolenia. Książki Anglika Thomasa Mayne Reida (np. "Łowcy skalpów", czy "Jeździec bez głowy") poruszały tematykę westernu, ale z punktu widzenia Europejczyka.Karol May popierał wizerunek "dzikusa szlachetnego", uosabiając go w postaci Winnetou. Henryk Sienkiewicz, w swoich "Listach z podróży do Ameryki" odnosił się z dużą sympatią do Indian, ale była to sympatia jakby pobłażająca "niecywilizowanym", przepojona europocentryzmem. (...)
Przez ponad 50 lat swojego istnienia film pokazywał Indianina jako kolorowo ubranego dzikusa. Pierwszy raz zostali utrwaleni na taśmie filmowej przez "The Edison Company"- nagrane zostały tańce Siuksów z "Wild West Show" Cody'ego. W miarę jednak jak filmy fabularne zaczęły dominować na rynku, opowieści o Indianach zaczęły się cieszyć wśród widzów dużą popularnością. Jednak bohaterów grali biali aktorzy, wypowiadali teksty białych twórców i pokazywali życie widziane oczyma białych reżyserów. Pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych, jako krytyka nowoczesnego, kapitalistycznego społeczeństwa, wysunął się Indianin kontrkulturowy. W filmie z 1970 roku "Mały Wielki Człowiek", może być traktowany jako kontrkulturowa wizja duchowo i politycznie liberalizowanego społeczeństwa. Według krytyków filmowych wielkim przełomem w spojrzeniu na historie pogranicza i Indian był film Kevina Costnera "Tańczący z wilkami", w którym grali autentyczni Indianie i który zerwał z tradycyjnym sposobem przedstawiania problemu. Jednak film ten, również mówi o szlachetnym białym człowieku, który znalazł się wśród tubylców. Tak naprawdę bohaterem ponownie nie był tutaj Indianin. Również ten film wykorzystuje postać tubylca do krytyki społecznej. Ultraromantyczny Tańczący z Wilkami przeciwstawiał szlachetność Indian choremu, mającemu tendencje samobójcze, społeczeństwu białych. Nowsze filmy o Indianach, przy starannym wykonaniu i tubylczych aktorach, wciąż jednak nie mogą się zdobyć na pokazanie historii oczyma krajowców. Filmy te jednak już w dużej mierze wiernie przedstawiają fakty historyczne. (..)
Dużym problemem, z którym obecnie walczą Indianie, jest wykorzystanie ich wizerunków jako logo szkół i drużyn sportowych.
Amerykańska Komisja do Spraw Człowieka również nawołuje do zaniechania używania wszelkich zdjęć i nazw indiańskich jako "maskotek" medialnych. Niektórzy prawnicy twierdzą, że używanie tego typu symboli jest pogwałceniem antyrasistowskiego prawa. Mimo to wiele szkół i drużyn sportowych kontynuuje wykorzystanie wizerunku Indian jako swoich maskotek. Szokujące jest to, że szkoły są miejscem edukacji, ale również integracji międzyludzkiej. Użycie stereotypów szkołach prowadzi do wytworzenia środowiska pełnego uprzedzeń.
Według badań najpopularniejszej gazety indiańskiej "Indian Country Today" 81% respondentów zgadza się z opinią, że logo i wizerunki indiańskie są obraźliwe dla ludów tubylczych. Od roku 1970 ponad 3000 szkół podstawowych i wyższych o indiańskich nazwach i maskotkach porzuciło je, zmieniając na inne. Jednak w samym Teksasie około pięćdziesięciu szkół publicznych, trzynaście collegów nadal ich używają. Uniwersytet Marquette zmienił nazwę "Wojownicy" (Warriors) na "Złote Orły" (Golden Eagles), Dartmough zastąpił "Indianie" (Indians) na "Wielcy Zieloni" (Big Greens).
www.republika.pl/alicja_sl/indianie/maskotki.htm
|