"Opowieść wigilijna"
Fragment książki
Wesołych świąt!...
Do licha z wesołymi świętami! Znać ich nie chcę! Czymże są święta Bożego Narodzenia dla ciebie, jeśli nie terminem płacenia
rachunków, a zwykle wtedy jesteś bez grosza. Z każdym Bożym Narodzeniem jesteś o rok starszy, ale nie bogatszy. W ten dzień po sprawdzeniu ksiąg handlowych przekonujesz się, że po dwunastu miesiącach galerniczej pracy nie masz odrobiny zysku... Gdybym był pracodawcą, to każdy idiota, włóczący się z życzeniem "wesołych świąt", zostałby ugotowany w jego świątecznej potrawie i pogrzebany z gałązką choinki zatkniętą w serce. To byłoby rozsądne i słuszne!
- Wuju! - łagodnie mitygował go siostrzeniec.
- Siostrzeńcze! - przerwał wuj surowo - święć dzień Bożego Narodzenia na swój sposób, a mnie pozwól obchodzić go po mojemu.
- Obchodzić! - powtórzył siostrzeniec. - Ależ ty go wcale nie obchodzisz, wuju.
- Dajże mi już spokój, do licha! - sarknął Scrooge. - Zobaczymy, co ci dobrego przyniosą tegoroczne święta. One ci zawsze dużo dobrego przynoszą!
- Przyznaję, że wiele było sytuacji, z których mogłem wyciągnąć korzyści, a jednak nie wykorzystałem ich - odparł siostrzeniec. - Między innymi, święta Bożego Narodzenia! Mimo to zawsze myślę o nich nie tylko jak o czcigodnej pamiątce dla całego chrześcijańskiego świata, ale także jak o chwilach bardzo upragnionych. Są to bowiem chwile dobre, pokrzepiające, radosne. Zawsze oczekuję ich z serdecznym pragnieniem i obchodzę z radością. Są to w długim kalendarzu rocznym jedyne dni, w których wszyscy, kobiety i mężczyźni, jakby na podstawie wspólnej ugody, otwierają swe często zaryglowane serca i myślą o biedniejszych bliźnich. I dlatego, wuju, choć święta te nigdy nie wzbogaciły mnie ani o ziarnko srebra czy złota, wierzę, że przyniosły mi niejedno dobro i jeszcze przyniosą mi wiele radości. Dlatego też chwalę je.
Pomocnik Scrooge'a, ślęczący nad robotą w sąsiedniej izdebce, gorąco przyklasnął tym słowom, spostrzegłszy jednak niewłaściwość swego entuzjazmu, zaczął drętwymi z zimna palcami poprawiać ogień na swym kominku. W efekcie zgasił ostatnią iskierkę.
- A to co znów za moda odrywania się od pracy i wtrącania się tam, gdzie nie potrzeba? - zgromił go ostro Scrooge. - Odezwij się pan choć słówkiem jeszcze, a upamiętnię ci dzień Bożego Narodzenia dymisją... Jesteś nie lada mówcą - dodał, zwracając się do siostrzeńca. -Dziwi mnie, dlaczego dotychczas nie zasiadasz w Parlamencie.
- Nie gniewaj się, wuju! Przyjdź do nas jutro na obiad.
Scrooge odpowiedział z ironią, że z pewnością przyjdzie i że zaraz zaczyna się szykować. Nie ma nic lepszego do roboty. Siostrzeniec zrozumiał, że była to stanowcza odmowa. Zapytał więc łagodnie:
- Dlaczego odmawiasz, wuju?
- A dlaczego ożeniłeś się?
- Ponieważ pokochałem!
- Ponieważ po-ko-cha-łeś! - powtórzył Scrooge, przedrzeźniając go w ten sposób, jak gdyby miłość i małżeństwo były największym na świecie głupstwem po Bożym Narodzeniu. - Bywajże mi zdrów, drogi siostrzeńcze!
- Lecz ty, wuju, nigdy nie odwiedziłeś mnie także przed ożenkiem. Dlaczegóż więc podajesz to obecnie za powód odmowy?
- Bądź zdrów! - powtórzył Scrooge.
- Niczego od ciebie nie potrzebuję i o nic cię nie proszę, dlaczegóż więc nie możemy być przyjaciółmi?
- Bądź zdrów! - mruknął Scrooge.
- Przykro mi bardzo, żeś taki twardy. Nigdy nie mieliśmy żadnego konfliktu, do którego ja dałbym powód. Trudno! Uczyniłem propozycję ze względu na Boże Narodzenie, a chociaż mi się nie udała, zachowam pogodny i radosny nastrój. Zatem wesołych świąt, wuju!
-----------------------------------
Ten sam fragment, lecz po angielsku znajdziesz na stronie: www.czytamy.pl
|